Pysznie można się zabawić na "Grupie Laokoona" Tadeusza Różewicza. wystawianej przez katowicki Teatr Rozmaitości. Komedia ta bowiem jest zarówno urocza kpiną z nadużywania frazesu, jak i ironicznym zdemaskowaniem faktu, do jakiego stopnia nasz język, używany przez ludzi mniej lub bardziej wykształconych, a pozujących na tak zwany intelektualizm, opiera się na nic lub niewiele wyrażających banałach. Banał i frazes, zresztą przeważnie skądś zapożyczony czy gdzieś wyczytany, ma miewać wagę jakiejś głębokiej myśli, gdy faktycznie jest mieleniem nic nie znaczących słów. To pustosłowie zaś staje się "jako miedź brząkająca i jako cymbał brzmiący", a tym samym bardzo humorystyczne, zwłaszcza wtedy, gdy odnosi się do kategorii estetycznych. Oczywiście "Grupa Laokoona" jest zabawną hiperbolą i celowym, a dowcipnym nagromadzeniem sytuacji tylko pozornie realnych, bo w rzeczywistości odnoszących się do dziedziny groteski. Niemniej jednak groteska
Tytuł oryginalny
Dewaluacja frazesu
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Zachodni"