Od 2 do 10 września poznański chórzysta Romuald Piechocki biegł na własnych nogach z Poznania do Warszawy, odziany w kostium biegacza i nocujący po drodze w hostelach lub udzielających mu solidarnej gościny instytucjach kultury. Poszczególne etapy tej trasy to Nekla, Konin, Koło, Krośniewice, Żychlin, Łowicz i Błonie. Codziennie ponad 30 km, w nadziei publicznego zwrócenia uwagi na sytuację płacową i życiową polskich artystów - pisze Sławomir Pietras w Angorze.
Artystów szeregowych, do jakich w teatrach muzycznych i filharmoniach poza chórzystami zaliczają się muzycy - instrumentaliści, tancerze - a patrząc szerzej - rzemieślnicy teatralni, obsługa sceny, a rozszerzając to na całość resortu kultury również muzealnicy, pracownicy upowszechnienia czy szkolnictwa artystycznego. Sytuacja płacowa w tych profesjach jest od wielu lat zła i staje się coraz bardziej tragiczna. Nasz biegacz zdecydował zamanifestować swą desperację po 20 latach śpiewania w zespole chóru. Jego dochody miesięcznie nie przekraczają 2 tys. zł, a podstawa pensji jest jeszcze o wiele niższa. Gdyby teatry prezentowały swój repertuar - jak to było dawniej - około trzydziestu razy miesięcznie, wtedy muzycy, chórzyści i tancerze mogliby sobie dorobić dodatkowe kwoty, tzw. ponadnormówki. Ale niemal wszystkie polskie sceny, ratując się przed upadkiem, drastycznie zmniejszyły liczbę spektakli, działając w ten sposób na szkodę widzów, ale