"Nieprzytomnie" w reż. Piotra Waligórskiego w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku - Kulturze.
Piotr Waligórski bezceremonialnie zburzył wczesny dramat Pawła Demirskiego. Potem próbował "Nieprzytomnie" na nowo złożyć w całość. Ze średnim skutkiem Może dlatego, że w dzieciństwie spadł mi na głowę wazon, wielu rzeczy nie rozumiem. Wazon poszedł w drobny mak, głowa ocalała i biedna usiłuje poskładać w całość odłamki i skorupy, które zostały z wczesnego dramatu Pawła Demirskiego, zdemolowanego reżyserską pięścią Waligórskiego. "Nieprzytomnie" to sztuka bez polityki, długich monologów, lewicowej żarliwości. Jakaś niewyraźna, asekurancka, podejrzanie ścichapęk. Waligórski miał rację, że ją skondensował, dał inny początek. Problem w tym, że niewiele poprawił. Zastąpił jedne niedoskonałości drugimi. To miało być przedstawienie o spotkaniu depresji ze schizofrenią, w wyniku którego doszło do poczęcia eutanazji. U Demirskiego jest to opowieść o kobiecie, która chce popełnić samobójstwo. Wchodzi na czat, gdzie znajduje