Z pozoru wygląda to niewinnie: "Cztery komedie równoległe" (na razie dwie, druga porcja w czerwcu) - nowy, autorski spektakl {#os#1241}Grzegorzewskiego{/#}. Odcisnęły się w nim zadawnione fascynacje tego maga teatru - "Sonata widm", "Idiota", w chwile potem "Otello" i {#au#80}Manna{/#} "Śmierć w Wenecji"... Pomieszane, splątane, nierozerwalnie odtąd złączone, niepostrzeżenie stają się czymś więcej: za wczesną summą artysty. Coś mistycznego dzieje się w teatrze i wszyscy to czujemy. Nigdy okrucieństwo nie było tak piękne, a piękno tak bolesne, sceniczna prawda nie dotykała szaleństwa tak blisko, że nie wiadomo już czy to jeszcze demony teatru, czy już obłęd twórcy... Grzegorzewski bez najmniejszej kokieterii mówi o swojej histerycznej miłości do życia. To dlatego zamknął w tych miniaturach wszelkie lęki człowiecze, strach przemijania, osamotnienia, a może nawet obłęd trwania pomimo wszystko. "Należy o tym milczeć" - radzi jedna z postaci.
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Nasze Codzienne nr 67