- We wszystkich moich spektaklach był jakiś outsider. Samotność, wyobcowanie - w naszej współczesności to są problemy pierwszorzędne. Spójrz na te wszystkie modne wielkie spędy - pogo, masowe koncerty, sylwester w rynku. Samotność przyklejona do samotności - mówi ALEKSANDER SOBISZEWSKI, przed premierą "Galapagos" we Wrocławskim Teatrze Pantomimy.
Najnowszy tytuł w repertuarze Wrocławskiego Teatru Pantomimy to "Galapagos". Wyreżyserował go Aleksander Sobiszewski. Spektakl w sobotę i niedzielę można obejrzeć na Scenie na Świebodzkim. Magdalena Podsiadły: Dlaczego aż na Galapagos rozgrywa się opowieść z Twojego najnowszego spektaklu? Aleksander Sobiszewski: To artystyczna przenośnia. Galapagos to skalista wyspa niezamieszkana przez ludzi, samotnia. To dom głównego bohatera - którego zagra Mariusz Sikorski - ale i obraz jego psychiki. Jego wewnętrzna pustynia. To także nazwisko jego rodziców: państwo Galapagos. Hodują legwany morskie - tak jak hoduje się strusie. Na mięso, jaja, skóry. Mieszkają w wielkim terrarium. Kim jest główny bohater? - To człowiek w wieku chrystusowym. Żyje na kamiennej pustyni w towarzystwie gadów, ptaków i kilkusetletnich żółwi. I musi się z tą rzeczywistością skonfrontować. Jest inny, pełen niepokoju, wątpliwości: kim jest, gdzie jest i dlaczego.