Takie już jest okrutne życie teatralne, że sukces jednego twórcy widać najdobitniej wtedy, gdy w podobnej materii wyłoży się jak długi kolega. "Dekorator" Donalda Churchilla odbija znacznie w dół od profesjonalnego poziomu farsowej rozrywki, do jakiej przyzwyczaił nas już Kwadrat Marcina Sławińskiego. Andrzej Rozhin nie potrafił nadać tej farsetce (z poważniejszymi momentami) ani tempa, ani rytmu, nie potrafił zbudować wartkiej ekspozycji, nie potrafił narzucić stylu. Spektakl telepie się od nieoczekiwanie łzawego monologowania do tanich wygłupów, z których nikt się nie śmieje. Zagubienia nie potrafi ukryć nawet taki rutyniarz, jak Wojciech Pokora; Ewa Borowik gubi się w swojej roli, a ślicznej i zdolnej Małgorzacie Foremniak takiego debiutu w Warszawie należy głęboko współczuć.
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 2