Pokaz "Holzwege" Katarzyny Kalwat z TR Warszawa, zaprezentowany w konkursie młodych twórców na Boskiej Komedii, był idealnym zwieńczeniem dziewiątej edycji festiwalu, mimo że spektakl wcale idealnym nie jest - pisze Klaudia Kasperska z Nowej Siły Krytycznej.
Reżyserka była asystentką Krystiana Lupy przy przedstawieniach "Persona. Tryptyk/Marilyn" i "Persona. Ciało Simone" realizowanych w latach 2009-2010 w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Po sześciu latach sama podjęła się dekonstrukcji mitu persony, również z pomocą Sandry Korzeniak (tytułowa Marilyn). Na warsztat wzięła Tomasza Sikorskiego - wybitnego kompozytora, zmarłego przedwcześnie w niewyjaśnionych okolicznościach w 1988 roku. To przedsięwzięcie trudne o tyle, że postać Sikorskiego trzeba było najpierw zbudować na scenie, by poddać ją właściwej dekonstrukcji. Kompozytor, chociaż w środowisku uznawany za wybitnego, szerszej publiczności nie jest znany, podobnie jak jego awangardowe utwory. Sikorski nie jest gotową ikoną, z której można zdjąć mity - to postać niemal anonimowa, wymagająca określenia. Kalwat dokonuje tego z pomocą trojga aktorów - Tomasza Tyndyka, Sandry Korzeniak, Jana Dravnela - kompozytora i pianisty Zygmunta Krauzego [na z