Po trzykroć zgrzeszył reżyser Jarosław Kilian swym "Snem nocy letniej" wobec Szekspira. Po pierwsze, pozbawił tę komedię o miłości i rozmaitych jej przejawach aury zmysłowości. Po drugie, pozwolił, by wśród licznych efektów inscenizacyjnych uleciały gdzieś poezja i filuterność tekstu (i przekładu, przekładu Gałczyńskiego!), a wreszcie - nie wyzwolił w aktorach dostatecznej siły komicznej, przez co działania rzemieślników ateńskich, a zwłaszcza "Nudny i krótki dyalog Pirama z kochanką Tysbe, śmieszny i tragiczny" śmiesznym tak, jak powinien, nie był. Co w zamian? Pogodne widowisko z deklamacjami, pełne radosnej krzątaniny, pogoni za miłością, za zdobyciem chłopca skradzionego indyjskiemu księciu... Słowu Szekspira na scenie Polskiego brak siły. Aktorzy deklamują swoje kwestie bez wyrazu i bez wdzięku. Niezależnie od tego, czy są to wymyślania niewiernego kochanka lub zdradzonej dziewczyny, sprzeczka między Obe
Tytuł oryginalny
Deklamacje w dekoracjach
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 126