Urodził się w Łodzi, ale to z Warszawą związał się na stałe. Reżyser, dyrektor Teatru Narodowego, a wcześniej Teatru Studio. Pozostały po nim nagrania spektakli, scenariusze, obrazy oraz obiekty scenograficzne. Jutro mija 10. rocznica śmierci Jerzego Grzegorzewskiego - pisze Izabela Szymańska w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
"Teraz ułożyłem na biurku kilkanaście programów teatralnych, co mi na pamiątkę tamtych spektakli zostały, i ścisnęło mi się serce. Nic jednak, nic absolutnie po teatrze nie zostaje. Zostają programy teatralne, a to jest nic" - pisał po śmierci Jerzego Grzegorzewskiego Jerzy Pilch w "Polityce". "Grzegorzewski dawał kreacje tak wyjątkowe, że wchodziły w głowę definitywnie i nie zapominało się ich i do przypominania żadne mniej lub bardziej metaforyczne proustowskie magdalenki nie są potrzebne. W takim znaczeniu Jego los artystyczny był wyraźny: albo się go pamiętało, albo nie, albo akceptowało, albo odrzucało, albo podziwiało, albo na nim psy wieszało" - dodawał. Wydeptał swoje ścieżki wśród kawiarni i antykwariatów Reżyser, scenograf, dramaturg, malarz. Erudyta. W swoich spektaklach potrafił wykreować osobny, wielopoziomowy świat. Widzowie oglądali "wyprute" fortepiany, pantograf - element przewodzący prąd w tramwajach - i wiele inny