1-GO KWIETNIA odbyła się premiera "Wyzwolenia''. Polski Londyn przyjął zapowiedź tego spektaklu jako żart primaaprilisowy i w teatrze "Scala" nie było wielkiego szlema. Po kawiarniach i w maglach mówiono, że aktorzy zrobili kawał. "Wyzwolenie"? Wyspiański? Niby dla kogo? Po co? Na co? Chyba to Prima Aprilis! Emigracja nie dała się złapać na ten gruby koncept i tylko garść naiwnych poszła do teatru, o drugim zaś przedstawieniu można było powiedzieć, że kaszka kaszkę goniła. Pustki, a nawet nie pustki, ale "puchy". Aktorzy dołożyli sporo do tego żartu, mianowicie jakichś dwieście pięćdziesiąt funtów albo i więcej. Dobrze im tak! Wyspiańskiego zachciało się im grać! I do tego "Wyzwolenie", więc sztukę, której nie zna 99 proc. pielgrzymów polskich! Cóż za absurdalny pomysł! Dowalili taką kupę forsy i lizać się będą długo z ran. Niezdrowa ambicja uderzyła im do łbów, gdy zaś im perswadowano, by nie tkali palca m
Tytuł oryginalny
Deficyt Wyzwolenia
Źródło:
Materiał nadesłany
?