Gdyby mnie ktoś zapytał o czym jest "Miłość na Madagaskarze" odpowiedziałbym pytaniem: chodzi o tekst sztuki czy też o jego sceniczną realizację? Podobnie odpowiedziałabym, gdyby ten sam ktoś zapytał czy to jest komedia, dramat obyczajowy, tragikomedia, etc. To moje niezdecydowanie bierze się stąd, że reżyser spektaklu przekładając tekst Turriniego na stylistykę Teatru Studio niepotrzebnie obudował go nadmierną ilością cytatów filmowych, symboli, pomysłów, efektów, od których aż drapie w gardle i nosie - vide: dymy i zapachy aerozolowe. Wprawdzie Turrini w didaskaliach sztuki podaje, iż bohater wpryskuje spore ilości dezodorantu o zapachu jodły do sali kinowej, którą przed chwilą opuściła publiczność, no, ale chyba nie trzeba tego traktować aż z taką dosłownością realistyczną. Nie sądzę, by Turriniemu szło o wywołanie u widzów Teatru Studio "leśnych" skojarzeń (boć to sztuka nie o grzybobraniu), ale chodzi raczej o
Tytuł oryginalny
De gustibus...
Źródło:
Materiał nadesłany
Nasz Dziennik Nr 282