- Dziś często ważniejsze jest bycie osobą publiczną czy popularną, a mniej istotne, co się zrobiło i z jakiego powodu. Żenuje mnie to, i bardzo nie chciałabym wpaść w taką pułapkę. Mam nadzieję, że dbam o to wystarczająco. Najpierw jest mój zawód, a potem związana z nim reszta - wywiady, bywanie na premierach - mówi aktorka Magdalena Cielecka w rozmowie z Małgorzatą Piwowar z Rzeczpospolitej.
Małgorzata Piwowar: Czym widza zafrapuje "Kolekcja" Harolda Pintera, premierowy spektakl Teatru Telewizji? Magdalena Cielecka: Niejednoznacznością. To bardzo pojemny tekst, pokazujący różne zachowania, emocje. Mówi o współczesnym świecie, złożoności relacji międzyludzkich. Cała historia jest opowieścią o dwóch parach - małżeńskiej i partnerskiej, dwóch homoseksualistów. Powierzchownie jest to sztuka o zdradzie, a głębiej -o tym, że nigdy do końca nie można poznać drugiego człowieka. Żaden z bohaterów nie ufa, tak do końca, swojemu partnerowi. W czasie prób reżyser Marcin Wrona powiedział, że jest to sztuka o cnocie zdrady. Na ile zdrada może być cnotą. W rozumieniu Stelli, granej przeze mnie bohaterki, zdrada, być może wymyślona, miała służyć naprawie jej małżeństwa. Ale nawet to wyobrażone poczucie zdrady tak się rozrasta w człowieku, że potem bardzo trudno zapanować nad negatywnymi emocjami. I w efekcie wszyscy są przegrani. A S