- Gdy pierwszy raz stanęłam przed publicznością i zrozumiałam, że to już nie próba, że nie można się wycofać, z trudem pokonałam strach. Teraz moim występom też towarzyszy stres, ale - twórczy- mówi MARTA POLISZOT, solistka Opery i Operetki w Krakowie.
Jak dostała się Pani do opery i operetki w Krakowie? - Jestem rodowitą krakowianką. Gdy byłam na drugim roku studium wokalno-aktorskiego, namówił mnie aktor, który prowadził zajęcia z dykcji, z zajęć aktorskich, ruchu scenicznego, na złożenie podania o przesłuchanie do opery i operetki. Ponieważ bardzo kochałam operetkę, śpiewałam dużo arii, w dzieciństwie też tańczyłam, postąpiłam, jak mi radził, i tak się złożyło, że za dwa tygodnie zostałam wezwana na przesłuchanie i przyjęta do zespołu. Śpiewam już osiem lat. Dziś ma Pani w swoim repertuarze partie operetkowe i operowe Mozarta, Rossiniego, Verdiego. Równie dobrze czuje się w repertuarze bardziej współczesnym, wykonując piosenki musicalowe, międzywojenne, kolędy. Śpiewa Pani pięknym koloraturowym sopranem i równie pięknie tańczy, co jest wyjątkowym zjawiskiem na polskiej scenie. Jakie trudności musi Pani pokonywać w swej pracy? - W tym zawodzie jest rywalizacja, trzeba