"Trojanie" w reż. Carlusa Padrissy w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Marek Władyka w portalu tvnwarszawa.pl.
W Teatrze Wielkim miało powiać futurystycznym designem jak z "Gwiezdnych Wojen" i nowatorskim podejściem do opery Berlioza "Trojanie". Nic z tego. Ta wypożyczona z Walencji produkcja operowa pokazuje tylko, dlaczego za popkulturę nie powinni brać się dyletanci. Mariaż tak zwanej sztuki wysokiej i tej popularnej ciągle budzi dyskusje. Jedni uważają, że to mezalians, inni z przyjemnością dostrzegają przepływ inspiracji. Jak wypadło to w przypadku "Trojan" w Operze Narodowej? Inscenizacja pokazała, że twórcy nie orientują się w popkulturze, podchodzą do niej bez emocji, traktują protekcjonalnie. Efekt jest taki, że ani fani futurologii, fantastyki naukowej, "Gwiezdnych Wojen", ani po prostu fani opery, niczego ciekawego w przedstawieniu nie znajdą. Połyskujący koń trojański, przypominający statek kosmiczny na tle postatomowej animacji komputerowej, budzi oczywiście ciekawość. Kto spodziewa się konsekwentnego podążania futurystyczną ścieżką z