- Zająłem się opowiadaniami Gombrowicza, kiedy sam sobie chciałem być sterem, żeglarzem i okrętem - mówi. Monodramy to ważny element jego scenicznego życia. Dariusz Sosiński tworzy spektakle o jasnym przekazie, podszyte absurdem i groteską
Co spowodowało, że chłopak z Augustowa pojechał prawie na drugi koniec Polski do szkoły aktorskiej? Dzisiaj Dariusz Sosiński wspomina, że po prostu lubił występować przed publicznością. - Kończyłem technikum budowlane, ale kwestie humanistyczne interesowały mnie bardziej od technologii i konstrukcji żelbetowych. W szkole był kabaret, do którego dołączyłem i dzięki tej satyrycznej kreatywności przymykano oko na mój brak sukcesów w opanowywaniu wiedzy zawodowej. W końcu zdecydowałem, że pójdę do szkoły teatralnej. Z Augustowa do Wrocławia, jak najdalej od domu. Miałem jednak ten wschodni akcent, nawet nie zdawałem sobie sprawy, że tak mówię. Dlatego pracowałem nad sobą. Wtedy nie wiedziałem, na czym polega ta praca, chciałem po prostu dawać ludziom radość, wzruszenie - wspomina. Od zakończenia studiów we wrocławskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej mija właśnie 25 lat. - To mało. W ogóle tego nie odczułem, czuję się młodo -