EN

21.04.2015 Wersja do druku

Daniel Olbrychski: Muszę chyba mieć jakiegoś miłego Anioła Stróża

- I zawsze upieram się, że Tołstoj miał rację - trzeba iść do przodu, nawet kiedy nie jest za wesoło - mówi aktor.

Skończył 70 lat. O przeszłości nie myśli. Nie rozpamiętuje jej. Bo i po co? Największym szczęściem dla Daniela Olbrychskiego jest samo życie. A najważniejszą rolą ta, którą akurat gra. - Siedemdziesiąte urodziny - to ten moment, kiedy robi się podsumowania? - Nie! Człowiek się cieszy, że jeszcze żyje. Ale też widzi, że niestety to już bliżej niż dalej. - Trudno nam uwierzyć, że w takim momencie człowiek nie dochodzi do żadnych wniosków, konkluzji i życiowych puent. Na przykład tego, czy żałuje pewnych decyzji, jakie podjął. - Dlaczego miałbym żałować? To już za mną. Trzeba patrzeć w przód. W przyszłość. - Jaka przyszłość się Panu jawi? - Samoje sczastje w żyzni, eto żyt', czyli: Największym szczęściem w życiu jest żyć - powiedział wielki Tołstoj. Po prostu. Tak mi się to jawi. Bardzo kocham być i żyć. - Bez tych męczących refleksji: dzisiaj to ja bym zrobił inaczej? - Można czasami żałować jedyni

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Olbrychski: Muszę chyba mieć jakiegoś miłego Anioła Stróża

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski online/17.04

Autor:

Anita Czupryn, Dorota Kowalska

Data:

21.04.2015