Kiedy od 2006 roku zacząłem przedzierać się przez materiały ze spektakli Jerzego Grzegorzewskiego, które gromadzone w archiwach teatralnych wołały do mnie tajemniczym głosem, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że głos ten dochodzi z Dalekiego Wschodu - pisze Bartosz Rosenberg na stronie Stan Subiektywny.
Przyglądając się pieczołowicie każdej fotografii i każdemu nagraniu spektaklu, słuchając z zamkniętymi oczami rytmu kroków przechodzących przez scenę aktorów i obserwując powolne życie, umieranie i odradzanie się scenografii, narosło we mnie pytanie, które uwierało jak kula tkwiąca w ciele Konsula: kiedy i w jaki sposób Grzegorzewski zaczął inspirować się dalekowschodnią kulturą? Odpowiedź przyszła nieoczekiwanie. Gdy zaczęły ukazywać się po śmierci reżysera pierwsze monografie dotyczące jego teatru, odnaleźć w nich można było jeden z wielu, ale najmniej dostrzegalny, powtarzający się trop - trop fascynacji Dalekim Wschodem. Późniejsze publikacje coraz dobitniej demonstrowały tę fascynację, która zakorzeniała się w jego teatrze od samego początku, a nawet wcześniej, jeszcze przed pojawieniem się przyszłego reżysera na profesjonalnej scenie. Aby utrwalić te ślady chciałbym w serii kilku artykułów przedstawić część mojego