Cztery współczesne sztuki Yukio Mishimy na otwarcie centrum japońskiego w Krakowie
Instrumenty są dziwne, bardzo dekoracyjne. Bębenki, piszczałki, jakieś kawałki drewna różnych kształtów nanizane niczym koraliki i rozpięte na strunach. Ustawiono je ukośnie po obu stronach proscenium. Zanim zacznie się przedstawienie, zasiądą przy nich czarno odziani muzykanci. Egzotyczna muzyka Stanisława Radwana rozpoczyna każdą z czterech krótkich sztuk głośną perkusją, pełną gwałtowności i impetu. Towarzyszy czasem aktorom jękliwym zawodzeniem, lirycznym motywem. Nie ilustruje, poddaje rytm i klimat. Scenografia Krystyny Zachwatowicz jest skromna, uproszczona do niezbędnego minimum. Czarne kotary, biel szpitalnego łóżka i wielkiego żagla rozwijającego się na horyzoncie, błyszczące obcym tutaj przepychem odrzwia ogromnej szafy, wreszcie parawany opięte czarnym tiulem, przezroczyste, zmiękczające rysunek postaci. Na podłodze sceny, blisko nas makieta domu - pagody z jeziorem, ogrodami na sztucznych pagórkach. Niewielka jak dziecinna zabaw