O, jakie idiotyczne porównanie - ta Henryka Krzywonos. Gdzie Rzym, gdzie Krym; gdzie Jaruzelski, gdzie Tusk - idź sobie, chłopcze, z takimi porównaniami, pod pałac prezydencki i pod krzyż, którego tam nie ma. A w ogóle, to przecież nie pamiętasz stanu wojennego - i mógłbyś sobie darować - pisze Witold Mrozek w felietonie dla e-teatru.
Ten pociąg dalej nie pojedzie. To nie był strajk, ani nawet jakaś modna rekonstrukcja strajku ku uciesze postsolidarnościowych polityków i biskupów. A jednak maszynista pociągu towarowego odmówił dalszej jazdy, jak - nie przymierzając - Henryka Krzywonos, gdańska tramwajarka w sierpniu 1980 roku. O, jakie idiotyczne porównanie - ta Henryka Krzywonos. Gdzie Rzym, gdzie Krym; gdzie Jaruzelski, gdzie Tusk - idź sobie, chłopcze, z takimi porównaniami, pod pałac prezydencki i pod krzyż, którego tam nie ma. A w ogóle, to przecież nie pamiętasz stanu wojennego - i mógłbyś sobie darować. Też mnie irytują takie porównania, sypiący się wokół styropian, kombatanctwo i pienia o etosie. Ale trudno uciec przed skojarzeniem z Krzywonos, gdy zatrzymanie pojazdu szynowego i spowodowanie monstrualnego zatoru staje się wydarzeniem politycznym. A to właśnie miało miejsce przed paroma dniami na trasie Katowice-Warszawa przez Częstochowę, gdy maszynista PKP Cargo