Udała mu się rzecz niezwykła, której dzisiejsi przeciwnicy Węgierki nie mogą zrozumieć. Dla całego zespołu teatr stał się nie tylko miejscem pracy, ale także jedynym terenem życia społecznego i towarzyskiego. Skaza enkawudzisty i kolaboranta została do Węgierki niesłusznie przylepiona - pisze Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego w Kurierze Porannym.
Mimo, że już kilkakrotnie pisałem w Albumie o Aleksandrze Węgierce, za każdym razem w sprawie obrony jego dobrego imienia, postanowiłem jeszcze raz wrócić do tego tematu. Zbudowany jestem opinią warszawskiego IPN-u, który spokojnie i rzeczowo i, co najważniejsze, w oparciu o historię, zajął się patronem białostockiego teatru. Niemniej jednak, w komunikatach medialnych informujących o tym wydarzeniu, często powtarzającym się słowem było "kontrowersja", czyli z prostego przekładu z łaciny - rozbieżność sądów. W opisowym, potocznym zaś tłumaczeniu, kontrowersyjny znaczy tyle, że osoba obdarzona tym określeniem nie jest jednoznaczna. Mówienie, w kontekście opinii IPN o Węgierce, że jest kontrowersyjny, jest takim puszczaniem oka do odbiorcy - IPN swoje, a my przecież i tak wiemy swoje. I tu tkwi problem. Bo te "kontrowersje" być może tkwią w nas. W naszym stereotypowym patrzeniu na historię. Tyle przecież razy różne osoby wypowiadały niczym ni