- Dopiero kiedy znalazłem się po drugiej stronie, zrozumiałem, że NRD to była moja ojczyzna. Brakuje mi utopii. Nadziei na zmianę. Nie w sensie politycznym, ale czysto ludzkim. Każdy człowiek potrzebuje wyobrażenia, że jego życie w jakiś sposób się zmieni, stanie się lepsze - mówi Armin Petras, reżyser, dramaturg, dyrektor Teatru im. Maksyma Gorkiego w Berlinie.
Roman Pawłowski: Gdzie pan był 20 lat temu, kiedy runął mur berliński? Armin Petras [na zdjęciu]: W łóżku. Nie pod Bramą Brandenburską? - Nie, chociaż niedaleko, bo w Berlinie Zachodnim. Mieszkaliśmy w robotniczej dzielnicy Neuköln, moja żona była wtedy w dziewiątym miesiącu ciąży. W nocy, kiedy mieszkańcy Berlina wschodniego szturmowali przejścia graniczne, wszyscy moi dawni przyjaciele ze wschodniej strony pielgrzymowali do naszego maleńkiego mieszkania i chcieli się koniecznie ze mną napić szampana. A ja byłem zmęczony i chciałem się tylko wyspać. Co pan wtedy czuł? - To nie był najlepszy czas w moim życiu. Półtora roku wcześniej wyemigrowałem z NRD na Zachód. Źle się czułem w Berlinie Zachodnim. Obudziłem się koło roku 1992. Wtedy dopiero do mnie dotarło, co się rzeczywiście stało. Jak udało się panu wyjechać z NRD? - Zostałem wydalony za działalność na szkodę państwa. Miałem w Berlinie własną grupę teatralną, w całym