Na niedzielne [7 października] przedstawienie "Dziadów" w reżyserii Stanisława Miedziewskiego w słupskim Nowym Teatrze, zaprosiliśmy dwoje polonistów. Po przedstawieniu poprosiliśmy o analizę. Oto ich relacje.
Spektakl - refleksja Maja Bachan: Spektakl zaczął się już na zewnątrz. Dwóch strażników z karabinami przed wejściem do teatru wskazywało drogę. Korytarz wypełniony ludźmi, chór za zasłonką zbudowały nastrój pogańskich obrzędów. Początkowo zaskakiwał obcy akcent Guślarza. Jednak po chwili orientalizm, jaki wniosła aktorka w tę postać, mógł zauroczyć. Uwagę widza zwróciło zbudowanie postaci Rózi i Józia przez dojrzałych wiekiem aktorów. Napięcie nieco opadło na skutek zmagania się aktorów, zapewne nieco mniej doświadczonych, z trudnym tekstem. Wielka Improwizacja wcale nie była taka wielka. Sceniczny buntownik poprawnie wyrecytował tekst. Odważnym i ciekawym elementem pierwszej połowy "Dziadów" była kreacja ducha Zosi uwięzionego w ciele mężczyzny. Konrada nawiedzonego przez szatana zagrało dwóch mężczyzn w silnie nacechowanej erotyzmem relacji. Plastyka ciał aktorów robiła duże wrażenie. Dwugłowy potwór zahipnotyzowa