Festiwal "Wyspiański 2008" omawia Małgorzata Ruda w Dekadzie Literackiej.
Kiedy w roku 2005 opisywałam festiwal Dramaty Narodów. Polski dramat romantyczny, ciesząc się z nowej, potrzebnej krakowskiej imprezy, zwracałam uwagę na niewesołą prawdę, że przeświadczenie o wiecznie żywym romantyzmie jest jednym z wielu kulturalnych mitów, bo wysiłki teatru, aby wprowadzić repertuar romantyczny w żywy krwioobieg kultury współczesnej, grzeszyły albo dezynwolturą, albo schematyzmem: "Droga Grzegorzewskiego, którego zresztą nie umieliśmy docenić, okazała się przynajmniej na razie nie do powtórzenia." Do powtórzenia natomiast powyższych słów skłania Festiwal Wyspiański 2007, zorganizowany w stulecie śmierci wybitnego dramaturga, malarza, inscenizatora, który - jaki pisze Jacek Popiel, dyrektor artystyczny festiwalu - swoim życiem i dziełem definiował człowieka jako istotę twórczą w pełni odpowiedzialną za swój indywidualny los i za sposób budowania więzi międzyludzkiej. Uprzedzając wnioski z recenzji, wypada wszakże s