- Nie mieliśmy pomysłu, żeby "Śmierć i dziewczynę" sprzedawać poprzez skandal. To nie spektakl, ale histeria, jaka wokół niego narosła, wydaje mi się rodzajem pornografii - komentuje Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu i poseł Nowoczesnej.
Rozmowa z Krzysztofem Mieszkowskim* Magda Piekarska: Już po premierze, kiedy sprzed teatru zniknęli bojówkarze ONR i Krucjata Różańcowa, okazało się, że jest skandal, bo skandalu nie ma. A co było - marketingowa prowokacja? Krzysztof Mieszkowski: Nie mieliśmy zamiaru prowokować. Takie myślenie to dowód paranoi. Jedni oskarżają nas o skandal, drudzy o to, że go nie było. I wciąż myślimy skrajnymi kategoriami. W takim dyskursie spektakl nie ma szansy się zmieścić - nie ma tu miejsca na niuanse i subtelności. Ale wszyscy spodziewali się aktu seksualnego. "Przedstawienie jest przeznaczone dla widzów NAPRAWDĘ dorosłych i zawiera sceny seksu" - informujecie na stronie internetowej. - Ale nikt z nas nie obiecywał, że widz zostanie tu zaatakowany pornografią. Mówiliśmy o śmiałych scenach, o aktorach porno, którzy biorą udział w przedstawieniu. Jestem odpowiedzialnym człowiekiem, nigdy nie zaprosiłbym do pracy reżysera, który miałby zrobi�