Chmury to chaotyczne skupisko substancji, ciężkie od wilgoci; w spektaklu jako symbol nabierają niewiarygodnej gęstości znaczeń. Oglądać chmury - to doświadczyć czegoś, co do tej pory sytuowało się poza granicami poznania - o spektaklu "Pięć łatwych utworów" Milo Raua w Nowym Teatrze w Warszawie pisze Agata Tomasiewicz w portalu Nurtujacy.pl.
W finale na proscenium wychodzi jedna z małoletnich aktorek, która przytacza paraboliczną opowieść zaczerpniętą z pewnego filmu. Bohaterami przypowieści są teatralne marionetki; ta bardziej doświadczona opowiada podopiecznej o zjawisku zwanym chmurami. Niedotykalne, niemieszczące się w rejestrach wyobraźni "chmury" stają się idée fixe młodej marionety. Strop teatralnego gmachu uniemożliwia jednak empiryczne poznanie wyśnionej osobliwości. W następstwie niefortunnych zdarzeń kukły trafiają na wysypisko śmieci - gruzowisko dawnego porządku. Tam, już jako sfatygowane pałuby z powykręcanymi kończynami, mogą do woli cieszyć się widokiem legendarnych chmur. "Teatr to gra marionetek, tylko że z ludźmi" - pada w pewnym momencie z ust dziecięcego wykonawcy. I dalej: "myślę, że nigdy nie jest się zupełnie wolnym". Zdumiewające, że słowa wypowiedziane przez tak młode osoby mogą zawierać w sobie gnomiczny potencjał. Ale każdy może odnal