Unicestwić raz na zawsze operetkę - taki cel postawili sobie przed kilku laty gliwiccy samorządowcy. Zlikwidować, zrównać z ziemią, a z pamięci gliwiczan wyrugować wszelkie ślady po teatralnej scenie operetkowej - zdecydowały w 2016 roku lokalne władze samorządowe górnośląskiego miasta nad Kłodnicą. Czy gliwicki wyrok na operetkę wydaje się trafny i zasadny? - pyta Zbigniew Lubowski w Śląsku.
Dlaczego? Gliwiccy samorządowcy argumentowali, że operetka to anachroniczny i kompletnie przestarzały gatunek muzycznej sztuki scenicznej, która żywi się głównie banalnymi perypetiami miłosnymi z życia XIX-wiecznych arystokratów, tkwiących przecież od dawna na śmietniku historii. Czy gliwicki wyrok na operetkę wydaje się trafny i zasadny? Uśmiercanie operetki Sięgnijmy do zachowanych kronik historycznych. Scena muzyczna w Gliwicach istniała pod różnymi postaciami. Powstała w 1952 roku jako zamiejscowa filia Opery Śląskiej w Bytomiu. Nazwano ją wtedy OPERETKA ŚLĄSKĄ. Jej żywot w takiej formie organizacyjnej trwał 44 lata. W 1996 roku połączono ją z Miejskim Ośrodkiem Kultury. W efekcie narodziła się nowa instytucja pod nazwą: TEATR MUZYCZNY W GLIWICACH. Ten twór został z kolei uśmiercony po następnych 5 latach. W 2001 roku utworzono na jego miejscu GLIWICKI TEATR MUZYCZNY, który oprócz tradycyjnych operetek prezentował też współczesne m