Wahałem się, czy należy pisać, o tym spektaklu. Z jednej strony przykro nie dostrzegać zapału młodych aktorów i wysiłku reżysera. Krzysztofa Zaleskiego. Z drugiej jednak strony burzę się przeciw takiemu, wyborowi repertuarowemu. A także - przeciw sposobowi jego realizacji. Trudno sobie wyobrazić "Przebudzenie wiosny" Wedekinda bez tego co stanowi istotę utworu: młodzieży i jej buntu. Buntu przeciw nieludzkiemu, anachronicznemu, systemowi wychowania. Otóż w tym właśnie punkcie reżyser spektaklu w Teatrze Współczesnym, Krzysztof Zaleski, napotkał trudności. Niepodobna, bez mimowolnego komizmu, skazywać dojrzałych, dwudziestoparoletnich mężczyzn na imitowanie kilkunastoletnich sztubaków. Pomysł, by kazać używać skoków, kuksańców i innych gierek, do niczego innego nie doprowadził, jak do monotonnej i przykrej minoderii. Nawet w rozmowach dziewczynek zdarzało się coś podobnego. Bezradność gestu i ruchu wynikała z tych sytuacja. Dodajmy braki wa
Tytuł oryginalny
Czy warto było budzić?
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 145