"Nocny portier" uznawany jest przez część krytyków za pierwszy film przenoszący wątki sadomasochistyczne do głównego nurtu kina. Łukasz Chotkowski, reżyser spektaklu na podstawie tego filmu, się z tym nie zgadza. Rozmowa Anity Dmitruczuk w Gazecie Wyborczej - Opole.
Rozmowa z reżyserem Anita Dmitruczuk: Dlaczego zabrał się pan za "Nocnego portiera"? Łukasz Chotkowski: To jeden z najważniejszych filmów podejmujących temat brzemienia wojny. Zawiera w sobie wątki antyczne i biblijne, które bardzo mnie interesują i które są dowodem na to, że system totalitarny to nie tylko II wojna światowa. On istnieje od początku świata. Przygotowując ten spektakl, nie chciałem go robić w mundurach i swastykach. Nie chciałem go osadzać w konkretnych realiach historycznych. Ta historia równie dobrze mogłaby wydarzyć się tu i teraz, przecież nie tak dawno mieliśmy Ruandę, Czeczenię czy wojny w Jugosławii. Bardzo interesuje mnie myśl, że ten spektakl będzie swojego rodzaju przypowieścią. "Nocny portier" czasem uznawany jest za pierwszy film przenoszący wątki sadomasochistyczne do głównego nurtu kina. - Zupełnie się z tym nie zgadzam. Cześć krytyków mówi, że to film o syndromie sztokholmskim, ale to też nie je