EN

4.12.2015 Wersja do druku

Czy to już wielki finał?

A więc koniec jakiegoś rozdziału... Teraz jest książeczka, która ten mój rozdział podsumowała. Nazywa się "Ja Kontra Bas" i jej promocja właśnie za chwilę się zaczyna. Zaprosiłem do rozmowy przy tej okazji, Józefa Opalskiego, bo ze szkoły i od muzyki, Stanisława Radwana, bo to za jego dyrekcji w Starym Teatrze wszystko się zaczęło i Mariusza Pędziałka, oboistę, bo to jego kwartet był pierwszym kwartetem, z którym grałem, przy premierze "Kontrabasisty" - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Maria Malatyńską.

Ostatnie, podobno, dwa przedstawienia "Kontrabasisty" odbyły się w naszej PWST, a teraz, w tym samym miejscu zaczyna się promocja książeczki o Pańskich 30 latach istnienia na scenie z tym monodramem. Nie za wcześnie na finał? - Ale ja z paroma rolami się już żegnałem. A czy mi żal? Pewnie! Dorastałem z nim, dojrzewałem, postarzałem się z nim - więc wiem, że to jest sprawa zupełnie specyficzna. Ale nie powinno się tych wszystkich etapów własnego życia przeżywać ze sztuką. Dlatego powoduje to u mnie taką naturalną reakcję. Trzeba to przerwać. To jest tak, jak odejście Maćka z domu, gdy wydoroślał, zaczął swoje życie, odszedł. A więc koniec jakiegoś rozdziału... Teraz jest książeczka, która ten mój rozdział podsumowała. Nazywa się "Ja Kontra Bas" i jej promocja właśnie za chwilę się zaczyna. Zaprosiłem do rozmowy przy tej okazji, Józefa Opalskiego, bo ze szkoły i od muzyki, Stanisława Radwana, bo to za jego dyrekcji w Starym Tea

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Czy to już wielki finał?

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Gazeta Krakowska nr 283

Autor:

Notowała Maria Malatyńska

Data:

04.12.2015