INSCENIZACJA poezji Jana Kochanowskiego na radomskiej scenie pomyślana została rocznicowo, więc spodziewać się można dobrej "jubileuszowej" roboty aktorskiej, reżyserskiej, scenograficznej, bo przecież "miło szaleć, kiedy czas po temu". Tymczasem autorzy scenariusza tego "widowiska teatralnego", niejaki Janusz Pulnar i znany reżyser telewizyjny z epoki minionej, Wowo Bielicki, specjalista od gigantycznych i płytkich widowisk raczej kabaretowych, w których myśl zastępował pióropuszami, potraktowali czarnoleskiego poetę bardzo niepoważnie. Niepoważnie przede wszystkim dlatego, że całe przedstawienie jest intelektualnie chaotyczne, nieuporządkowane, wątki poetyckiej refleksji rwą się co chwila; o braku wyczucia dramaturgicznego autorów scenariusza i reżysera (Wowo Bielicki), który jest także scenografem i inscenizatorem, najdobitniej świadczy to, że nie wiedzieli, kiedy skończyć. Było kilka (przynajmniej trzy) momentów fin
Tytuł oryginalny
Czy to Jan Kochanowski?
Źródło:
Materiał nadesłany
Przemiany nr 10