Ambitnie i serio otworzyła swoje podwoje Scena Kameralna Teatru Polskiego, dziecko od dawna wyczekiwane i nareszcie powite. Trzy premiery zaplanowane na otwarcie przez Jarosława Kiliana w ciągu trzech tygodni to wysiłek dla każdego teatru nieprawdopodobny, będący świadectwem wielkiej wydolności teatru - i to nie tylko organizacyjnej - pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Czy nasze migotliwe czasy, szalone tempo życia i triumf marketingu nad sensem, fajerwerki oryginalności, pozostawiają pole dla twórców, którzy pracują w cieniu modnych nazwisk i dobrze zorganizowanego poklasku? Sztuka nigdy nie była sprawiedliwa ani talenty równo rozdzielone. Ale dzisiaj sprawiedliwość jest po stronie tych, którzy potrafią wzniecić większy hałas. Kto nie przyłącza się do stada, skazany jest na samotność. Ambitnie i serio otworzyła swoje podwoje Scena Kameralna Teatru Polskiego, dziecko od dawna wyczekiwane i nareszcie powite. Trzy premiery zaplanowane na otwarcie przez Jarosława Kiliana w ciągu trzech tygodni to wysiłek dla każdego teatru nieprawdopodobny, będący świadectwem wielkiej wydolności teatru - i to nie tylko organizacyjnej. A jednak zamiast entuzjazmu i radości, jaka powinna towarzyszyć tak znaczącemu wydarzeniu, byliśmy świadkami swoistego pojedynku na miny rodem z "Ferdydurke", mającego wyrazić - mówiąc najoględnie