Nie sadzę, by publiczność idąca na przedstawienie "Złodzieja idealnego" Iwaszkiewicza w Teatrze Wybrzeże spodziewała się znaleźć tam odpowiedź na pytania stawiane przez współczesność. Byłoby to oczekiwanie naiwne. Ale przecież ogólnie rzecz biorąc oczekiwanie takie nie jest bezzasadne. I nie tylko w odczuciu przybysza z zewnątrz, który pragnie widzieć w tym, co się teraz dzieje na Wybrzeżu Gdańskim, odbicie wielkości wydarzeń, jakie tam znalazły swój początek tego gorącego lata. Czy jednak teatr może, czy ma szanse nadążyć za historią? Sztuka, ta prawdziwa, ta, którą się pisze przez duże S. zwykle ją poprzedza albo snuje na jej temat refleksje. Tego w niej szukamy, to nas do teatru przyciąga. Wszystko, co znaczącego działo się ostatnimi czasy na scenie polskiej, można w tych kategoriach rozważać. Nawet warszawski "Hamlet" - pomimo nieudolności reżyserskiej, a może wskutek niej - okazał się jaskrawym odbiciem n
Tytuł oryginalny
Czy teatr może nadążyć?
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 52