- Idę nadal według własnej, indywidualnej potrzeby, i mogę to stwierdzić nawet po tak sporej ilości lat pracy, że tę poprzeczkę zawsze stawiałem sobie wysoko - mówi Jerzy Stuhr w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Maria Malatyńska: Tak pan był ostatnio zniechęcony do politycznej publicystyki, że, jak się wydaje, znowu pan odnalazł radość "mówienia teatrem". Po niedawnych "Szewcach" Witkacego, o czym pisaliśmy, teraz zrobił pan "Bal Manekinów" Brunona Jasieńskiego, za chwilę przyjedzie pan do Krakowa z "Balem w Operze" Tuwima. Czy ten dobór sztuk, to przypadek? Jerzy Stuhr: Oczywiście nie jest to przypadek, takie sztuki zawsze oddają mój stan ducha. W tej chwili jestem przy "Balu Manekinów". Rzecz niemal sama przenosi się we współczesne niepokoje, choć powstała w latach trzydziestych i od tamtego czasu jest popularna w świecie, bo przetłumaczona na wiele języków, należy do stałego, świetnie przyjmowanego repertuaru! Groteskowa w formie, wtopiona w klimaty futurystyczne, napisana przez jednego futurystę, Brunona Jasieńskiego, spolszczona przez drugiego, Anatola Sterna, świetnie oddaje ducha politycznych gierek, które są chyba wciąż takie same! A że można p