Chciałbym pogadać z publicznością. Zapytać, co ich interesuje i razem z nimi zastanowić się nad tym, kiedy człowiek sprzedaje się na własne życzenie. Za ile nas kupują, a za ile my sami chcemy się sprzedać. Czy jest dzisiaj gdzieś miejsce na godność? To mnie rajcuje - mówi aktor Tomasz Schimscheiner w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Marta Gruszecka: W sobotę podczas Sceny Nocy Letniej Bulwar(t)u Sztuki obejrzymy "Striptiz z Tomaszem Schimcheinerem". Czego się spodziewać? Tomasz Schimscheiner: Nawet ja nie wiem, w jakim kierunku ten spektakl się rozwinie. Bazuję na kilku stałych monologach (m.in. ze "Zwierzeń pornogwiazdy" Chwastowskiego, manifestów czy dwóch cytatów z "Przypadku według Krzysztofa Kieślowskiego") i mam ułożony scenariusz. Ale otwieram go do widowni, bo chciałbym pogadać z publicznością. Zapytać, co ich interesuje i razem z nimi zastanowić się nad tym, kiedy człowiek zostaje sprzedany, a kiedy sprzedaje się na własne życzenie. Za ile nas kupują, a za ile my sami chcemy się sprzedać. Czy jest dzisiaj gdzieś miejsce na godność? To mnie rajcuje. Gdzie my z tym zawędrujemy? Może rozwinie się ciekawa rozmowa, może publiczność zdecyduje się na interakcję... Cholera wie, co ludzie wymyślą. Czyli spektakl nie jest "spotkaniem z gwiazdą", jak nazywa je Ła�