Na najmłodszej w Warszawie scenie Teatru Na Woli odbyta się trzecia już premiera. Po "Pierwszym dniu wolności" Leona Kruczkowskiego i sztuce współczesnego hiszpańskiego pisarza Antonio Buero Vallejo "Gdy rozum śpi..." wystawiono komedię "Leonce i Lena" napisaną w pierwszej połowie ubiegłego wieku przez dwudziestokilkuletniego niemieckiego romantyka Georga Buchnera. Gorzkie, pesymistyczne i pełne zjadliwej ironii miało być to dziełko zbuntowanego młodego rewolucjonisty. Jakie zaś jest w inscenizacji dokonanej w sto kilkadziesiąt lat później przez nieco tylko starszego i debiutującego w reżyserskim rzemiośle Krzysztofa Zaleskiego? Zanim spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, pragnę zwrócić uwagę na jedno słowo, a mianowicie bardzo ważny tutaj przymiotnik "młody", którego użyłem już dwa razy, a który będzie potrzebny w niniejszym felietonie jeszcze kilkakrotnie. Bowiem w omawianym przedstawieniu wszyscy są młodzi - od autora i reżysera począwszy
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło, Nr 45