W towarzyszących prezydencji projektach kulturalnych, chciałbym zobaczyć poza wizją nas samych, także wizję Europy i współczesnego świata - pisze Paweł Wodziński w felietonie dla e-teatru.
Rozpoczętej 1 lipca polskiej prezydencji w Unii Europejskiej towarzyszy imponujący i świetnie promowany program kulturalny. Ale mimo uznania dla jego formuły, muszę szczerze przyznać, że pod pewnym względem jest on rozczarowujący, porusza się bowiem w wyrobionych przez 20 lat koleinach. Przez wiele dekad polska kultura uważana była za silnie skontekstualizowaną. Postrzegano ją przez pryzmat wschodniej Europy, zakładano, że dotyczy ona wyłącznie problemów lokalnych, opisując straumatyzowany trudną historią obszar peryferyjny, krainę pełną podejrzanego mistycyzmu, mesjańskich i romantycznych mitologii. W ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat nastąpiła pod tym względem zmiana. Do obszaru polskiej kultury wprowadzono inne tematy, również polityczne i społeczne, otwarto zamrożoną debatę dotyczącą trudnej przeszłości np. relacji polsko-żydowskich czy skutków transformacji. Za pomocą narzędzi krytycznych dokonano rewizji polskiego dziedzictwa