- Aktor jest tajemnicą; nigdy nie wiadomo, co pokaże w następnym przedstawieniu - mówi Wanda Neumann, aktorka m.in. Teatru Wybrzeże w Gdańsku, obchodząca właśnie 50-lecie pracy scenicznej.
Rozmowa z Wandą Neumann, na pięćdziesięciolecie pracy artystycznej Katarzyna Korczak: Kiedy dokładnie przypada twój Jubileusz? Wanda Neumann: 19 października; tego dnia zadebiutowałam na scenie rolą Elżbiety Valois w "Don Carlosie" Schillera, w reżyserii Izabelli Cywińskiej; Poznań, Teatr Nowy, działający wtedy pod jedną dyrekcją z Teatrem Polskim. Zostaliśmy zaangażowani wraz z mężem, Wiesławem Nowickim przez Jerzego Zegalskiego, zaraz po skończeniu Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi. W filmie debiutowałam wcześniej, na trzecim roku studiów, w "Julii, Annie, Genowefie" w reżyserii Anny Sokołowskiej, wystąpiłam jako postać tytułowa, pod trzema imionami, ta dziewczyna poszukiwała swej prawdziwej matki. Już jako nastolatka brałam pod uwagę filmową stronę aktorstwa. I tak się moje losy potoczyły. W Poznaniu spędziłam trzy lata, i to był dobry okres; Jerzy Zegalski miał dobry stosunek do akt