Na scenie teatru Współczesnego luźne wątki powieści Bułhakowa ułożyły się w widowisko, co już samo w sobie jest dość dużym osiągnięciem, zważywszy, że Bułhakow jest pisarzem raczej do czytania niż do oglądania. Ułożyły się w opowieść o bezradności. W cierpką, ironiczną historię, w której nikt z wyjątkiem tajemniczego, czarno odzianego dżentelmena nie wie o sobie nic, nie pójdzie przeciw losowi. Poeta Iwan Bezdomny trafia do szpitala dla umysłowo chorych, kiedy próbuje wytłumaczyć, że goni szpiega, który znał Chrystusa i przepowiedział śmierć redaktorowi Berliozowi. Chrystus i jego zdrajca giną tak, jak było sądzone. Śmierć obu jest daremna. Ludzie nieznani, młodzi i zwyczajni, złapani w błyski oślepiającego światła, staną się łatwym łupem tych, którzy istnieją po to, żeby zabijać. Poncjusz Piłat, wysoki urzędnik, który rozumie, że można ryzykować życie, ale nie można ryzykować kariery, zostanie skazany na wieczne
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiedza i życie nr 10