"Jakob Lenz" w reż. Natalii Korczakowskiej w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Dzięki Natalii Korczakowskiej "Jakob Lenz" na warszawskiej scenie to współczesny spektakl o popadaniu w szaleństwo. Oto kolejny triumf teatru nad operową materią. Dzięki młodej polskiej reżyserce los tytułowego bohatera z utworu niemieckiego kompozytora Wolfganga Rihma zaczyna nas cokolwiek obchodzić. Wiem, że narażę się licznym fanom jego oraz współczesnej muzyki, ale po raz kolejny nie mogę się przekonać do wielkości tego twórcy. Muzykę Rihma (rocznik 1952) charakteryzuje solidność, by nie powiedzieć toporność, przytłaczająca słuchacza. W "Jakobie Lenzu" mamy też odwołania do niemieckiego ekspresjonizmu - ostrego, natarczywego, bezlitośnie atakującego odbiorcę. Można podziwiać kompozytora, że wybrawszy skromny skład orkiestrowy, osiągnął bogactwo brzmień, ale to wszystko, co warto o tej muzyce powiedzieć. Nawet wtedy, gdy dyrygent Wojciech Michniewski wyraziście ją interpretuje w Operze Narodowej. Natalia Korczakowska materię