Kiedy młody Fryderyk Schiller pisał "Don Carlosa". Europa drżała, w przededniu rewolucji francuskiej. Pod maską szesnastowiecznej Hiszpanii, ze zmodyfikowanymi zresztą rysami historycznymi, wyraził zapały wolnościowe swojej epoki - zarówno w sferze uczuć jak i polityki. Wyraził je z gwałtownością młodości i jaskrawością ówczesnych konwencji literackich. Wszystko nastrojone jest tu na najmocniejszy ton, wyciągnięte na najwyższy piedestał: miłość, przyjaźń, ofiarność, nienawiść. Postacie ociekają szlachetnością albo toną w plakatowej czerni. Wzniosłość, patos, retoryka... Toczą się tyrady, płyną potoki wielosłowia. Ta olbrzymia kolubryna dramatyczna wydaje się w środkach wyrazu bardzo obca wrażliwości dzisiejszego widza. W dodatku teatr zwykle ulegał pokusom pompy historycznej, gubił się przepychu dekoracji i kostiumów, nudził nieznośną operowością dramatu rodziny królewskiej. A jednak w "Don Carlosie" jest kilka scen z wielkie
Tytuł oryginalny
Czy można uratować "Don Carlosa"?
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy Nr 27