"Koniec to nie my" w reż. Marcina Libera w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Marek Kubiak w serwisie Teatr dla Was.
Od ataku na WTC mija właśnie 12 lat. Ale czy mija czas żałoby? Czy przechodzi nam gniew i złość, a raczej wściekłość na terrorystów, którzy nam - współczesnym zgotowali apokalipsę, wyznaczającą cezurę w sposobie myślenia o człowieczeństwie dziś? Wcale nie, ale czas ma swoje działanie łagodzące i z pewnością sprzyja rozważaniom o wiele szerszym niż sam zamach i zbrodnia ludobójstwa we współczesnym, cywilizowanym świecie. "Koniec to nie my", w reżyserii Marcina Libera, w Teatrze Studio podejmuje próbę spojrzenia na postać terrorysty i bliskiej mu osoby nie przez pryzmat zbrodni, jakiej się zamachowiec dopuścił w imię wiary, religii oraz swoich przekonań, ale poprzez miłość, którą odczuwał; choć nikt by go przecież nie podejrzewał o jakiekolwiek wyższe uczucia. To przede wszystkim opowieść o miejscu na mapie emocji, w którym nagle, nie ze swojej woli i winy, znalazła się Aysel Senguen, żona zamachowca z 11 września 2001 r., Zi