"Mąż i żona" Aleksandra Fredry w reżyserii Jarosława Kiliana w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Wojciech Giczkowski w Teatrze dla Was.
Plakat Mieczysława Wasilewskiego, anonsujący przedstawienie "Męża i żony" Aleksandra Fredry w Teatrze Polskim w Warszawie, to powrót do lapidarności w tej formie sztuki użytkowej, do jej najlepszych czasów, gdy za pomocą piktogramu wyrażano anegdotę wymyśloną przez autora lub reżysera. W tym przypadku, patrząc na plakat, widzimy dualizm paralaktyczny uzależniony od kąta naszego widzenia. Raz główną postacią jest kobieta, a raz mężczyzna - i to jest istota sentencji literackiej, którą widz otrzyma wybrawszy się na przedstawienie Jarosława Kiliana. Reżyser posłużył się tym samym chwytem, co Jan Englert w ubiegłorocznej inscenizacji telewizyjnej tej komedii i przeniósł utwór do okresu dwudziestolecia międzywojennego XX wieku, do bogatego domu. Jednak uchronił widza od oglądania problemów erotycznych mocno podstarzałych bohaterów. Do obsady zaprosił bowiem aktorów młodych, którzy o swoim życiu erotycznym opowiedzieli tak, jakby myśleli o