- W dzisiejszym teatrze nie widać służalstwa wobec władzy. Spróbowano zrobić dwa filmy na zamówienie władzy i nie wyszły. Wysoka sztuka nie poddała się jako narzędzie propagandy politycznej, zachowuje niezależność albo o nią walczy - mówi reżyser Lech Raczak, który reżyseruje "Makbeta" w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy.
Magda Piekarska: Ponoć jeżdżąc na próby "Makbeta" do Legnicy, nasłuchał się pan w pociągach, jak współpasażerowie dopytywali się nawzajem, czy będzie wojna? Lech Raczak: Tego jeszcze kilka lat temu nie było. A dziś, z tym, co się dzieje w Rosji, na Ukrainie, na Bliskim Wschodzie, z wyborem Donalda Trumpa w Ameryce, z oszalałym ministrem wojny w Polsce wszystko staje się możliwe. Zaczynamy podejrzewać, że te koleiny, po których toczy się kula ziemska, zamarzają, stają się śliskie i że ona może wypaść z torów. Najważniejsze, czy te moje wizje i obawy znajdą wspólną falę z widownią. Jeśli tak, dobrze dla mnie, źle dla świata. Ale taka katastrofa zaczyna się u Szekspira od jednej decyzji konkretnego człowieka, kierowanego - jak Makbet - ambicją. - On na różne sposoby sam się przed sobą tłumaczy, a powodów, które przywołuje, jest wiele. To może być ambicja, ale też miłość - uczucie, które zawsze traktujemy jako pozytywne,