Aktor, reżyser, rektor, dyrektor, a prywatnie - nieprzeciętny gaduła i kpiarz. Spotkanie z Janem Englertem w koszalińskim Teatrze Propozycji "Dialog" było kolejnym z cyklu "Dialogi o kulturze".
Wizyta dyrektora artystycznego warszawskiego Teatru Narodowego zainaugurowała koszalińskie obchody Międzynarodowego Dnia Teatru. - Zostałem dyrektorem... - Z próżności. Nie lubię i nie umiem letnio żyć. Nudzę się ze sobą. Lubię wyzwania. Hm... pamiętam pierwszy SMS, jaki dostałem po nominacji: "witamy w klubie samobójców!". - Poza tym, że kieruję teatrem... - Gram. Ostatnia moja rola w Teatrze Narodowym, to "Duszyczka" Różewicza w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego. Jestem obsadzany przez reżyserów przychodzących do Narodowego. Towarzyszy mi jednak ciągle kretyńska myśl: czy dlatego mnie obsadzają, że jestem taki dobry, czy dlatego, że jestem dyrektorem. Tłumaczę sobie: jak mnie angażują do czegoś, w co sam bym się zaangażował, myślę, że jestem dobrym aktorem. Ale jak dostaję głupią propozycję, myślę, że mnie podkupują. - Sztuka to... - Przede wszystkim dobre rzemiosło. Ale żyjemy w kraju, w którym z tysiąca ar