"Z miłości" Petera Turriniego w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Małgorzata Karbowiak w e-kalejdoskopie.
Nad głowami aktorów wiszą kolejowe szyny na podkładach, zainstalowane górą do dołu. Czy to jest droga z nieba do piekła? Jest. Najnowsza premiera Teatru im. Jaracza to wielogatunkowa, mozaikowa story o miłości, która nie dodaje skrzydeł, wbrew Dobremu Bogowi. Na naszych oczach tworzy On świat, w którym wszystko, do nieskończoności, miało być na swoim miejscu. Zwłaszcza emocje. Ale dlaczego w takim razie te szyny wiodą ku nicości? I czy można skierować je na właściwe tory? To są pytania, sformułowane środkami właściwymi dla czystej poezji, które określają aurę i temperaturę przedstawienia "Z miłości" Petera Turriniego. Ono mieści się też w sferach dramatu psychologicznego, kroniki policyjnej i dosłowności obyczajowej, a nawet zahacza o problemy społeczne; są też elementy groteski. Poraża realnością stanów emocjonalnych bohaterów i umownością niedosytów Dobrego Boga. Ale dobra literatura, a taki jest ten przekaz osobnych zdarzeń jed