"Ateneum" dało premierę "Wierzycieli" Strindberga. Już przed rokiem 1914 wystawiano u nas tę, jak ją autor nazwał, "tragifarsę". Niedawno przypomniał ją teatr radomski. Ale interpretacja, jaką sztuce przypisują niektórzy krytycy, wydaje się niesłuszna. Strindberg może i był wtedy "mizoginem" w życiu osobistym. Ale w jego twórczości trudno dostrzegać tendencje - tylko antyfeministyczne. W "Pannie Julii" właśnie kobieta staje się ofiarą. "Silniejsza" - to psychologiczny "pojedynek" dwóch pań. W "Wierzycielach" walka o byt jest równie skomplikowana. Troje ludzi wzajemnie sobie wystawia "skrypty dłużne". Kobieta czuje, że jest dłużniczką kolejnych swych mężów. Oni obudzili w niej wolę i siłę życia, zapewnili sukcesy. Ale i tamci mają wzajemne długi. Rozliczenie jest równie skomplikowane, jak tragiczne dla mężczyzny młodszego, płaci rachunek słabości. Tak pojęty problem pozwala abstrahować od przebrzmiałych już akc
Tytuł oryginalny
Czy demonizował kobiety?
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 117