Na portalu Facebook pojawił się ostatnio nowy profil. Już sama jego nazwa - "Teatr nie jest produktem / widz nie jest klientem" - może podnieść ciśnienie. Główną funkcją omawianej strony jest publikacja manifestu pod tym samym tytułem. Cóż tam znajdziemy? Wielce zaniepokojone narzekanie, które, po odarciu z pięknych słów, można streścić w zdaniu: "nie bądźcie tacy, sypnijcie groszem!" - pisze Jolanta Nabiałek w Teatraliach.
Spróbujmy zastanowić się nad wzniosłym tytułem tego przedsięwzięcia. Możemy (niech będzie!) na użytek tego eksperymentu myślowego zgodzić się z tezą zasadniczą: teatr nie jest produktem, a widz nie jest klientem. Tylko czym, wobec tego, u diaska, jest teatr?! Świątynią, w której dusze spragnione szlachetnego pokarmu spotykają się, aby w milczeniu i zadumie kontemplować sztukę? Taka odpowiedź zadowoli każdą wrażliwą szesnastolatkę, która uważa, że wystarczy napisać odpowiednio długi wiersz, aby ludzie byli szczęśliwi, a z nieba sypała się manna. Może i teatr jest ostoją wartości, tylko jakich konkretnie? Czy wszyscy wyznajemy te same? Dlaczego wartości ludzi teatru są "fajne" i trzeba udzielać im gratyfikacji, a wartości, dajmy na to, przedsiębiorców budowlanych już takie fajne nie są? Kto jest w mocy to ustalić? Ludzie teatru? Wczytuję się w manifest uważnie i nigdzie nie widzę słów, które chociażby podejmowały próbę zdefinio