Wrocławski Teatr Lalek ostatnimi premierami ugruntował swoją czołową pozycję wśród polskich scen grających dla młodych widzów. Opowiada im o najtrudniejszych sprawach - w zapierającej dech formie - pisze Szymon Kazimierczak w miesięczniku Teatr.
Zanim na dużej sali Wrocławskiego Teatru Lalek zgasły światła, przyglądałem się grupie nastolatków siedzących przede mną. Wyraźnie znudzeni, kompulsywnie klikali w ekrany swoich telefonów. Widownia tego ranka była oczywiście znacznie liczniejsza i bardziej różnorodna, jednak patrząc, jak moi sąsiedzi zanurzeni w wirtualnej rzeczywistości rozwalają głowy przybyszom z obcych galaktyk, poczułem, że dolnośląscy artyści są na spalonej pozycji. Czym niby mieliby przyciągnąć uwagę? W jaki sposób, mając do dyspozycji tak nieefektowne narzędzie jak teatr, mieliby opowiedzieć coś, co będzie istotne dla nastolatków, co zmusi ich do myślenia, poruszy, zdziwi? Wątpliwości przelatywały mi przez głowę, choć przecież świetnie pamiętam spektakl "Sam, czyli przygotowanie do życia w rodzinie", którym dramatopisarka Maria Wojtyszko, reżyser i zarazem dyrektor artystyczny wrocławskiej sceny Jakub Krofta oraz fantastyczny zespół jego aktorów zawarli