Powołanie Andrzeja Seweryna na stanowisko dyrektora Teatru Polskiego w Warszawie miało być odważnym, ale i prestiżowym posunięciem ze strony władz województwa. Ale województwo nie ma dla teatru pieniędzy. - Zdawałem sobie sprawę, że sytuacja jest coraz trudniejsza, ale nie miałem powodu wątpić w intencje władz. Choć do dziś nie podpisano ze mną żadnej umowy, kontynuowałem pracę - mówi Andrzej Seweryn w rozmowie z Joanną Derkaczew z Gazety Wyborczej.
Joanna Derkaczew: Niecałe trzy miesiące temu rozmawialiśmy o pana planach wobec Teatru Polskiego. Miał pan objąć dyrekcję najbardziej zaniedbanej artystycznie sceny w Warszawie, a jednak był pan pełen entuzjazmu i powtarzał: "Jestem gotowy". A dziś? Andrzej Seweryn [na zdjęciu]: Dziś muszę powiedzieć: byłem gotowy i nadal jestem, ale teraz muszę być przede wszystkim odpowiedzialny. Za pracowników i za własną wiarygodność. Za mój program i moje przekonania artystyczne. 7 czerwca wysłał pan do marszałka województwa mazowieckiego list z prośbą o zawieszenie pana powołania na stanowisko dyrektora Teatru Polskiego. Co się stało? - Na początku czerwca p.o. dyrektora teatru Marek Szyjko zawiadomił mnie, że sytuacja finansowa Teatru Polskiego uniemożliwia jakiekolwiek nowe produkcje i stawia pod znakiem zapytania płynność finansową instytucji, przede wszystkim wypłaty pensji pracownikom od września do grudnia tego roku. Informacje te potwierd