"Kino moralnego niepokoju" Tomasza Śpiewaka w reż. Michała Borczucha w Nowym Teatrze w Warszawie. Pisze Alicja Cembrowska w Teatrze dla Wszystkich.
A gdybyś miał policzyć, ile w życiu wydałeś na herbatę? Albo kawę. Lub inne używki. Spodnie. Waciki. Kosmetyki. Bułki. Masło. Mleko. Lodówki. Telewizory. Skarpetki. I majtki. A jeżeli nie wydawałbyś na nie nic? Byłbyś szczęśliwszy czy zasmucony? Pamiętaj, że za rzeczy płaci się życiem. Piękny, melancholijny, przejmujący, świetnie zagrany i zrealizowany - tak najkrócej można opisać najnowszy spektakl Michała Borczucha. "Kino moralnego niepokoju" to dwie godziny wysmakowanej refleksji bez pseudointelektualnego bełkotu, górnolotnych założeń, pretensjonalnych haseł. To spektakl naturalny i szczery. Prosty, ale nie prostacki. Pomimo nostalgicznej i trochę depresyjnej atmosfery, przedstawienie ogląda się po prostu przyjemnie - wpływa na to zarówno oszczędna scenografia, efekty wizualne, muzyka, jak i umiejętności zespołu aktorskiego. Głównymi inspiracjami dla Michała Borczucha i dramaturga Tomasza Śpiewaka były eseje XIX-wiecznego tran